Byłem wtedy małym chłopcem. Gdy wybuchła wojna, w piątek, pierwszego września 1939 roku, miałem 12 lat. Kiedy ta straszliwa wojna zakończyła się, zrozumiałem, że z całej mojej wielkiej rodziny ja jedyny pozostałem przy życiu. Od tamtej pory upłynęły 63 lata. Bardzo niewiele pamiętam z mojego rodzinnego miasta - Widawy, i nie ma już nikogo, kogo mógłbym zapytać… Z trzystu żydowskich rodzin, które żyły w tym mieście przed wojną, ocalały pojedyncze osoby, które rozpierzchły się po świecie i nie ma z nimi żadnego kontaktu.
Moje dzieci, Varda i Avner, wychowały się bez babć i dziadków, bez kuzynów i ciotek. Moja żona i ja straciliśmy to, co najdroższe – nasze rodziny.
Nasze dzieci – a w ostatnich latach – także wnuki, pytały o naszą przeszłość, o czas zagłady. Staraliśmy się wyprzeć te bolesne wspomnienia, unikaliśmy takich pytań. Nie chcieliśmy opowiadać. Nawet w rozmowach z żoną nie wspominaliśmy o Holokauście.
Dzisiaj wracam do tych wspomnień bez szczególnej ochoty i kosztem ogromnego wysiłku emocjonalnego. Czuję, że zostałem obarczony zadaniem opowiedzenia mojej rodzinie o tym, co się wydarzyło.
Książka do pobrania (13 MB) tutaj