90 Rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego
Relacja Wincentego Tomczaka - powstańca wielkopolskiego
dotycząca zdobycia niemieckiego pociągu pancernego nr 22
pod Rynarzewem
- Ten pociąg pancerny 22 - taki miał numer niemiecki - grasował między Szubinem, Rynarzewem i Bydgoszczą. Niemcy stale nim podjeżdżali i walili na nasze pozycje w Rynarzewie. Postanowiliśmy go wykoleić. Mieliśmy taki prosty sposób. Wzięliśmy wiązkę granatów, może 7-8, z jednego nakrętkę odkręciliśmy, dowiązaliśmy sznurek i to wszystko umieściliśmy w wyżłobieniu zrobionym pod szyną kolejową. Sznurek pociągnęliśmy dalej, aby później szarpnąć i spowodować wybuch. Ale Niemcy mieli zwyczaj, że kiedy podjeżdżali pod stację - na jakieś kilkaset metrów - pociąg stawał, wysiadał patrol i szedł wzdłuż torów. Kiedy żołnierze widzieli, że ziemia na tym torowisku jest wzruszona, są jakieś kable, sznurki - to nam przecinali! Śmieli się z naszej prowizorki - o Polacy, chcą walczyć! Nas nie wykryli.
Naczelna Rada Ludowa w Poznaniu zalecała aby nie było rozlewu krwi, żeby czekać na traktat (wersalski). My jednak byliśmy bardzo niecierpliwi. Przysłali nam jedną sekcję, tj. ośmiu chłopa i dowódcę. Dowódca nazywał się Jakub Floryszczak, urodzony w 1896 roku - pięć lat był starszy ode mnie. On się zabrał fachowo do wysadzania pociągu. Z jednej strony i drugiej nasypu płasko ciągnęły się grunty. Ażeby woda się nie zatrzymywała i nie podmywała toru zrobiono przepust. Floryszczak obejrzał sobie przepust i założył tam minę. Zamaskował, pociągnął specjalny kabel do pobliskiego domku.
Nocą, 17 lutego spadł śnieg i wszystko przykrył. Niemcy znowu zatrzymali pociąg, skontrolowali tory, nic jednak nie zauważyli. Pociąg pojechał, nastąpił wybuch. Ja i Andrzej Hadada (kompania nekielska) staliśmy na posterunku, mieliśmy lekki karabin maszynowy - nagle słyszymy wybuch. Co więc robimy? Hadada, rok starszy ode mnie, krzyczy: - Pędzimy na pancernik! 4 km pod Rynarzewo, bo my w kilku byliśmy pod Żurczynem. Pędzimy - na skraju lasu hrabiny Potulickiej - kiedy zdyszani przybiegamy, widzimy pociąg. Już stoi. Zaczęliśmy się podkradać. Niemcy nie spodziewali się nas z tej strony - bo atak 4 kompanii gnieźnieńskiej szedł z drugiej strony, od miasteczka (gros sił polskich lokowało się właśnie w Rynarzewie). Robimy skok do tego pociągu. Ja się jeszcze trochę wstrzymywałem, bo chciałem się troszeczkę rozejrzeć, ale Hadada krzyczy - Wicuś idziemy. On był po lewej, ja pośrodku, a Ignacy Piotrowski (kompania nekielska) po prawej stronie. Jak wybiegliśmy z krzaków, to spostrzegliśmy, że Niemcy i z tej strony się ubezpieczyli. Puścili do nas serie. Ja i Piotrowski - dostaliśmy, Hadada - nie! I on pierwszy doskoczył do nasypu, do pociągu, który stał na torze. Ja, jak dostałem kulę, to przypuszczałem, że się gdzieś uderzyłem, czy coś takiego. A Hadada już drugi skok robi. Ja padłem, on dobiegł. My z Piotrowskim nie chcieliśmy być gorsi. Bo przecież Polska! Miałem ojca, który oprócz Niej niczego nie widział, też był powstańcem. Byliśmy już tak blisko, że Niemcy nie mogli ognia z karabinów maszynowych prowadzić. Słyszałem muzykę. To pociski, które odbijały się rykoszetem, tak brzęczały. Pociąg zdobyliśmy, pomimo że byłem ranny. Nadano mu imię "Danuta". Pozostał już w naszych rękach i służył w Wielkopolsce na innych odcinkach walki.
Muszę dodać, że Hadada się walnie przysłużył do zdobycia pociągu pancernego, gdyż to on właśnie pierwszy dobiegł i pierwszy spostrzegł drugi pociąg z posiłkami niemieckimi nadjeżdżający z kierunku Bydgoszczy. Otworzyliśmy do niego ogień z którego było na tle śniegu widać jak Niemcy ściągają ciężkie karabiny maszynowe. Ogień naszej trójki spotęgował się w miarę gdy nasi druhowie też w między czasie nadbiegli na skraj lasu i zasypali wyładowujących się Niemców do tego stopnia, że pociąg zawrócił z powrotem do Bydgoszczy. Pozostawiając jednego rannego na torze, który po zakończeniu akcji powiedział, że to nie był pociąg pancerny tylko zwykły z wagonów osobowych i towarowych w którym znajdowała się jedna kompania ciężkich karabinów maszynowych i część piechoty. Gdyby ten moment wyładunku przegapiono właśnie te pierwsze minuty pozwoliłyby Niemcom do akcji wprowadzić nowe siły. Wiadomo nam, że szereg naszych sił szczególnie 4 kompanii gnieźnieńskiej (wrzesińsko - nekielskiej) już mocno skrwawiła się na polu walki.
Rannych i poległych przywieziono tym pociągiem do Szubina. Beutler mianował Hadadę Andrzeja starszym szeregowym i gratulował Ignacemu Piotrowskiemu oraz kapralowi Zygmuntowi Łęckiemu, który też pierwszy dobiegł do pociągu.
Wincenty Tomczak
Powstaniec Wielkopolski z kompanii nekielskiej
Ostrów, dnia 19.07.1968r.