Niniejsza praca stanowi rozszerzenie książki Ochotnicza Kompania Nekielska w Powstaniu Wielkopolskim 1918/1919.
Chęć poprawienia błędów, pojawienie się nowych informacji, dotarcie do nowych źródeł, spowodowały niejako konieczność podjęcia dalszego ciągu rozpoczętej pracy.
Aktualne są zatem słowa zawarte w poprzedniej książce. To chęć ocalenia pamięci, ocalenia trudu powstańczego i przypomnienia o skutkach Powstania Wielkopolskiego stały się podstawą kontynuacji prac. A przecież pisałem już poprzednio, że skromna ta praca powstała wskutek przymusu wewnętrznego płynącego z obawy, że oto może nastąpić czas zapomnienia, czas zatarcia śladów, czas bezosobowego uogólnienia historii. Nie jest moim zadaniem śpiewać wyłącznie peany na cześć przodków i społeczności nekielskiej, chociaż przecież i to się należy, przeciwnie, próba rekonstrukcji tamtych czasów nie powiedzie się, jeśli nie ukażemy zarówno czynów wielkich, jak i będących skazą na pamięci o nich. Byli to przecież nasi przodkowie, posiadali te same wady i zalety, stawiali opór germanizacji, a jednocześnie nie byli wolni od nałogów i zachowań trudnych do zaakceptowania. Mało zostało po nich dokumentów lub pamiątek. Spalone w piecach, zakopane w ziemi, wrzucone do studni materialne dowody przepadły w drugiej wojnie. Próby odtworzenia z pamięci, jak zwykle, są w takich przypadkach po upływie czasu zawodne, a i - bez winy relacjonujących - tendencyjne. Próba wyselekcjonowania prawdy jest dość zawiłym zadaniem. Sądowa zasada „nikt tak nie kłamie jak świadek naoczny” obowiązuje i w tym przypadku. Nie może jednak tak się stać, że ulegną zatarciu szczegóły, pominięte zostaną nazwiska, obojętny nam będzie ból i cierpienie zamordowanych w obozach koncentracyjnych, katowanych i męczonych Stanisława Hadady czy Stefana Brzezińskiego, ofiara krwi Walentego Piotrowskiego, Kazimierza Koralewskiego i innych poległych w czasie walk.
Z historią działań powstańczych na Ziemi Nekielskiej dotychczas nikt się nie zmierzył w zadowalającym zakresie. Owszem, pewne elementy o różnej zawartości merytorycznej pojawiały się fragmentarycznie w wydawnictwach lub artykułach, często zresztą z błędnie podaną nazwą. Próbie opisania szerszego nie sprzyja zarówno upływ czasu, rozproszenie dokumentów, jak i brak zainteresowania naukowym opracowaniem. Opis poniższy, mimo że oparty na dostępnej wiedzy, w żaden sposób nie aspiruje do opracowania sensu stricte naukowego, ma jednak w swym zamyśle zachęcić do dalszych poszukiwań i prac nad tym trudnym, ale i zobowiązującym zagadnieniem. Drugie wydanie, poprawione i uzupełnione, skorygowane o nowe informacje, służyć ma w założeniu dalszemu pogłębieniu wiedzy w tym zakresie
i przy okazji poszerzeniu grona zainteresowanych czytelników. Pisanie o kawałku historii małego regionu wymaga przejrzenia wielu źródeł, a potem dokonania analizy i selekcji. Niestety, nie wszystkie źródła zostały odnotowane, a dzisiaj trudno do nich ponownie trafić.
Są w historii małych społeczności chwile godne uwagi, naznaczone niespodziewanym heroizmem, grupowym połączeniem celów, godnych zapamiętania poświęceń, łącznie z daniną życia. Przykładem niezwykłego zrywu jest Powstanie Wielkopolskie, przeprowadzone przez pospolite ruszenie ludności wielkopolskiej. Zdumiewa przy tym nie tylko spontaniczność i żarliwość, ale także masowość. Pospolite ruszenie posiada cechy, które i tu zauważalne były w stopniu wysokim: organizacja od ręki, chaos dowodzenia, brak precyzji celów, brak dokumentacji. Wadą był także słomiany zapał, euforia po pierwszym sukcesie w lokalnym kręgu, niechęć do szerszego pojmowania interesów ojczyzny. Skutkowało to mobilizowaniem sił od nowa za każdym zagrożeniem. Z punktu widzenia teorii wojskowości można boje powstańcze scharakteryzować następująco:
przeprowadzone niezgodnie z zasadami regulaminu wojskowego
na ogół były to potyczki o charakterze lokalnym i mniejszym zakresie
często wynikały z inicjatywy dowódców niższego szczebla.
Mimo tego, w krótkim okresie powstanie przyniosło wielkie zwycięstwo, bo pamiętamy, że formacje powstańcze składały się z żołnierzy powracających z frontu, zdemobilizowanych żołnierzy, członków Straży Ludowej, Sokoła i Harcerstwa, a także młodzieży niezorganizowanej, ale jakże patriotycznej. Zostały one szybko wyposażone w ekwipunek wojskowy, przetransportowane w miejsca zagrożeń i z marszu skierowane do działań bojowych. Pochowana starannie broń, przywieziona przez urlopowanych z frontu żołnierzy lub dezerterów, wystarczała do rozpoczęcia czynu zbrojnego. Amunicję i resztę ekwipunku należało mozolnie zdobywać. Sprzyjała temu sytuacja zawieszenia broni, brak stabilizacji w Berlinie, a także rozdrobnienie oddziałów Grenzschutz’u, żołnierzy najemnych, słabiej wyszkolonych i bez motywacji, angażujących się dla korzyści materialnych. Późniejsze wprowadzenie oddziałów z udziałem miejscowych kolonistów o wysokiej motywacji, nie mogło już rozstrzygnąć o losie powstania.
Dla zrozumienia działań niemieckich trzeba wiedzieć, że tak zwany zabór pruski, czyli Wielkie Księstwo Poznańskie lub też - jak nazywali Niemcy- Prowincja Poznańska (Provinz Posen), składał się z dwóch odrębnych, prawie że samodzielnych części, tak pod względem administracyjnym, jak kolejowym i wojskowym. Północ Księstwa z Bydgoszczą, Nakłem, Piłą, Inowrocławiem, Gnieznem, a nawet i Witkowem, stanowiła pod względem administracyjnym obwód Rejencji Bydgoskiej, pod względem wojskowym teren II Korpusu Armii Pruskiej w Szczecinie i część terenu Dyrekcji Kolejowej w Bydgoszczy. Południowa część tej ziemi z Poznaniem, Rawiczem, Kępnem, Lesznem i Ostrowem, była Rejencją Poznańską i terenem V Korpusu Armii Pruskiej z Dowództwem w Poznaniu. Do V Korpusu należała też część Śląska z twierdzą Głogowem. Powstanie rozwijało się w zasadzie w tej części prowincji, która podlegała
V Korpusowi Armii, a właściwie 10 Dywizji Piechoty Pruskiej. Siedziba Dyrekcji Kolejowej znajdowała się w Poznaniu.
Klęska Niemców na froncie i upadek Cesarstwa Niemieckiego rozpoczęły się już z dniem 4 listopada 1918 r. W tym dniu wybuchła niemiecka rewolucja w marynarce wojennej - bunt marynarzy w Kilonii - która szybko została podchwycona przez armię lądową. W dniu 8 listopada zarząd berlińskiej Partii Socjalistycznej zażądał ustąpienia cesarza i następcy tronu. Tego samego dnia pełnomocnicy niemieccy otrzymali warunki zawieszenia broni i wezwanie do podjęcia decyzji w przeciągu 72 godzin. Czas ten upływał 11 listopada o godz. 11:00. Masowo zaczęły się tworzyć rady żołnierskie, które z czasem przekształcały się w rady robotniczo - żołnierskie. Rozpoczęły się miejscowo bunty. Podstawowym żądaniem było ustąpienie cesarza. 9 listopada kanclerz Rzeszy, książę Maximilian von Baden, obwieścił o abdykacji cesarza Wilhelma II (abdykacja nie dotyczyła jednak tronu pruskiego - jak widać Wilhelm II usiłował zachować tytuł króla Prus - abdykował później), a o godz. 14:00 na wiecu podano informację, że rząd obejmuje socjalista Ebert. Na zamku królewskim wywieszono czerwoną chorągiew. Powołane nowe dowództwo wojsk niemieckich podpisało twarde warunki zawieszenia broni i przystąpiło do rozmów pokojowych. 10 listopada cesarz ucieka do Holandii. Podpisane marszałkowi Fochowi przez negocjatorów niemieckich o godz. 5:00 zawieszenie broni na frontach zaczyna obowiązywać od 11 listopada 1918 r. godz. 11:00. Już 9 listopada do Poznania dotarły wieści o wybuchu rewolucji w Berlinie i w innych miastach niemieckich oraz o abdykacji cesarza Wilhelma II i tworzeniu rad robotniczo - żołnierskich. W koszarach poznańskiego garnizonu żywiołowo organizowano rady żołnierskie (tzw. dzikie). 10.11.1918 r. w Poznaniu i innych miastach Wielkopolski odbyły się spontaniczne manifestacje, pochody i wiece, podczas których ludność i żołnierze pruscy manifestowali radość z powodu obalenia monarchii. Na gmachach urzędów i koszar wywieszano czerwone sztandary. Tworzono rady robotniczo - żołnierskie, niektóre z udziałem Polaków.
Dochodziły także ciekawe wieści z Lublina. Utworzono Tymczasowy Rząd Ludowej Republiki Polskiej. Część Polski, należąca do zaboru rosyjskiego, uzyskała deklarację rządu Kiereńskiego już w dniu 30 marca 1917 r., proklamującą niepodległość państwa polskiego. 10 listopada przybył do Warszawy Józef Piłsudski.
Niewykorzystanie tego historycznego momentu byłoby niewybaczalnym błędem. W protokole wiedeńskim złożono gwarancję: „Narodowość mieszkańców szanować należy o tyle, o ile to się z głównym celem da pogodzić. Zapewnia im się język ojczysty w sprawach publicznych obok niemieckiego; zaręcza im się iż będą mieli przystęp do posad administracyjnych i w ogóle do wszystkich urzędów i godności państwa pruskiego.” Jak pokazał czas, Prusy ani myślały stosować się do podpisanych układów.
Zaistniała sytuacja nie mogła się inaczej zakończyć, jak tylko powstaniem.
Powstanie wybuchło w Poznaniu 27 grudnia 1918 r. o godz. 16:40.
Michał Pawełczyk